fbpx

„UkołySanah poezyją”

Jest niczym Kevin na Polsacie w święta. Jak parówki w polskiej lodówce. Jak TikTok w smartfonie nastolatka. Sanah.

Uwierzcie mi – prędzej spodziewałabym się wygranej Polaków na Mundialu niż tego, że kiedykolwiek kupię jej płytę!

I że będę samah ukołysanah słuchała Sanah. I ponownie luknę w almana(c)h poezyi. A po wysłuchaniu powiem z premedytacją: „Ah!”.

Ponoć tylko krowa nie zmienia poglądów, więc cieszy mnie fakt, że do bydła jednak nie należę tudzież poniosła mnie ta nieokiełznana wiralowa falah zachwytu nad piosenkarką, którą kocha pół Polski.

Kupiłam płytę, bo kupiłam cały ten poetycki projekt, pomysł (w sumie banalny), by przenieść teksty mistrzów słowa na pięciolinię… Proste, acz skuteczne!

Szczypta muzyki, łyk obrazu i oto romantyczna ludowość wynurza się z powłóczystych teledysków, wiejskich kapliczek, babcinych chustek i przepychu ojczystej natury. Czar Podlasia! (byłam tam zaledwie tydzień temu!).

Nawet współczesne kadry z drona, chwytające ujęcia bocianiego gniazda nie budzą mojego sprzeciwu, nie zgrzytają, nie gryzą się. Widzę w tych obrazach metaforę naszego cywilizowanego spojrzenia wstecz, perspektywy, z jaką dziś patrzymy na romantyzm.

Dlaczego dopiero teraz dojrzałam do Sanah? Bo dojrzałam, ile ta dziewczyna zrobiła dla młodego człeka: 10-latka nauczyła się tekstu Szymborskiej sama, bez przymusu, bez świadomości, że chłonie wielką poezję noblistki.

Młodzieży zrobiło się smutno i samotnie gdy wybrzmiał hymn Słowackiego. Młodzieniec ze „spotifaja” czyta o nieszczęśliwym związku doby romantyzmu.

O śpiewanej wersji twierdzenia Pitagorasa nie wspomnę (niech matematyczki i matematycy dziękują).

Choć nic dwa razy się nie zdarza, mnie się zdarza puszczać ten utwór kilka razy z rzędu.

I z całego romantycznego serca dziękuję za to, że śpiewajace dzieła mistrzów zbłądzily pod moją strzechę. Gwoli życzenia samego Adama M.

PS. Teraz dostrzegłam i przepraszam za moje porównanie do natrętnych parówek, Kevina i wszechobecnego smartfonika. Sanah może i jest niesamowicie popularna, ale jednak drzemie w niej jakaś osobność, wykwintność, która sprawia, że otwierając lodówkę nie spotkam parówek, ale dobrego „Szampana”. Z truskawkami.

Anna Sobczak (Anulah)