Wystawa De Profundis… Jarosława Bieleckiego była nie tylko prezentacją cyklu prac powstałych w ostatnich pięciu latach, ale również znaczącym momentem w życiu artysty – powrotem do malarstwa po ośmioletniej przerwie
Ten powrót nie jest przypadkowy. Jest świadomym wyborem – gestem, który wyrasta z potrzeby dialogu, ale także z potrzeby zmierzenia się z tym, co trudne: depresją, izolacją, lękiem przed wojną i doświadczeniem wewnętrznej pustki.
Jarosław Bielecki
Swoją drogę artystyczną rozpoczynał na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Jednak po dwóch latach, rozczarowany brakiem artystycznych przewodników, zdecydował się na dyplom z ilustracji. Dopiero kilka lat później, po studiach, malarstwo zaczęło wracać – najpierw jako impuls, następnie jako konieczność. Mimo iż nie miał bezpośredniej okazji uczenia się od takich postaci jak Władysław Strzemiński czy Stanisław Fijałkowski, ich wpływ na łódzką uczelnię i środowisko jest na tyle silny, że ich estetyka i idee zdają się przenikać do jego świadomości i wybrzmiewać w części eksponowanych prac.
Wystawa De Profundis…
To w przeważającej mierze obrazy abstrakcyjne, w których artysta w sposób laboratoryjny szuka własnej drogi twórczej i indywidualnego języka malarskiego. Można wyraźnie dostrzec, że nie są jedynie zapisem emocji czy refleksją na temat poznania świata niematerialnego. To także dialog z tradycją sztuki nowoczesnej i łódzkiej szkoły.

W pracy Medytacja widoczne są echa unizmu – koncepcji Władysława Strzemińskiego, który poszukiwał równowagi i jednorodności formy1. Bielecki przetwarza te założenia, tworząc własną wersję harmonii: poprzez rytmiczne, wypukłe kręgi i głęboką czerń buduje obraz skupiony, wyciszony, niemal medytacyjny.

W pracy Bez tytułu artysta powraca do swojej charakterystycznej kreski znanej z rysunków i ilustracji – ekspresyjnej, prowadzonej gestem. Na niebieskim tle, przypominającym niedopowiedzianą przestrzeń lub schematyczną siatkę perspektywiczną, rozproszone postaci o żółtych ciałach zdają się unosić, iść lub dryfować. Ich czarne kontury mogą przywodzić na myśl cykl Deportacje Strzemińskiego – jednak Bielecki nie rekonstruuje traumy wojennej, lecz raczej opowiada o egzystencjonalnym zawieszeniu i samotności.

Z kolei w pracy Cień mistrza można zauważyć świadomy akt malarski, nawiązanie do filozofii malarstwa Stanisława Fijałkowskiego – postrzegającego obraz jako proces duchowego poszukiwania2. Poprzez przerwaną ramkę i białą przerywaną linię, Bielecki może eksplorować granice kompozycji, pozostawiając ją otwartą na interpretacje.

W obrazach Sekunda przed i Sekunda po, które przykuwają uwagę intensywną kolorystyką, artysta operuje trzema barwami podstawowymi: czerwonym, niebieskim i żółtym – przywodząc skojarzenia z estetyką neoplastycyzmu. Jednak w przeciwieństwie do geometrycznego porządku, do którego dążył Modrian, Bielecki buduje kompozycję na zasadzie napięcia – między kontrastami barw, gestem a strukturą obrazu. Kolor niebieski, choć chłodny, wysuwa się na pierwszy plan, przecząc regułom percepcji. Tytuły sugerują moment rozszczepienia – eksplozję bomby atomowej – co współgra z fascynacją artysty fizyką i literaturą naukową. To nie tylko refleksja nad nauką i katastrofą, ale także nieuchwytny moment przejścia zawieszony w czasie – między ciszą a wybuchem, życiem a pustką.

Gdy myślimy o kołach w polskiej sztuce, od razu przychodzą na myśl prace Wojciecha Fangora – gładkie, rozmyte gradienty unoszące formę w przestrzeni i igrające z percepcją3. U Bieleckiego okrąg (w dyptyku Umbra 1/2 i Umbra 2/2) zyskuje zupełnie inny wymiar. Nie chodzi o iluzję ruchu czy świetlistą mgłę, lecz o spotkanie z cieniem, przerwaniem pełni i zaproszeniem do głębokiej, kontemplacyjnej refleksji. W pokazanej na wystawie pracy artysta sięga po pozornie jednolitą czerń, a centralna forma – ciemny okrąg – zostaje fizycznie rozdzielona na dwie połowy, rozpięte między dwa płótna. Kontrast między tłem a okręgiem jest subtelny, jednak znaczący: tło jest ciepłe i matowe, natomiast sam okrąg – chłodny i błyszczący – odcina się od niego fakturą i tonacją. Tytułowa umbra – czyli łacińskie określenie cienia powstałego w skutek zaćmienia Słońca – może przywodzić na myśl owo zaćmienie, ale też stan zawieszenia wewnętrznego zanurzenia czy nawet duchowego przejścia. Okrąg, jako symbol całości i nieskończoności zostaje przerwany – sugerując pęknięcie, które nie niszczy, lecz skłania do namysłu. Jakby artysta zadawał pytanie, czy w świecie rozdzielonym i niepełnym możliwe jest jeszcze odnalezienie sensu istnienia? Towarzysząca dyptykowi praca Eclipse.001, o węższym formaciezdaje się kontynuować tę refleksję. Jej ciemna powierzchnia nie tyle przytłacza, co skłania do kontemplacji, otwierając przestrzeń dla indywidualnego dialogu.

W innym obrazie Rozszczepienie artysta ponownie sięga po formę o silnym ładunku symbolicznym. Uwagę przyciąga symetryczna kompozycja oparta na dwóch intensywnych ogniskach czerwieni, otoczonych złotem i pomarańczem. Pomiędzy nimi rozciąga się rozświetlone centrum – biel przechodząca w krem i ciepłą poświatę. Zestawienie skrajnych tonów barwnych nie pełni tu roli dekoracyjnej – staje się raczej nośnikiem doświadczenia: emocji trudnych do nazwania. Artysta nie narzuca jednak interpretacji – jego malarstwo nie opowiada historii wprost. Zamiast tego zaprasza widza do zatrzymania się i wsłuchania w siebie – w to co nieoczywiste, wewnętrzne, często trudne do uchwycenie.

Całość wystawy dopełniają rysunki cyfrowe, wykonane czarną, niespokojną kreską na tablecie graficznym. Te surowe, monochromatyczne szkice, są jak prywatne notatki z walki, w których ręka wydaje się wyprzedzać myśl: linie wiją się i plączą, jak gdyby rejestrowały wewnętrzne napięcia. Choć pozornie chaotyczne, zawierają w sobie ukrytą strukturę – ciemną sylwetę lub kształt-cień, wyłaniający się z gęstego splotu linii. Ich ekspresja przywodzi na myśl automatyczne rysunki i surowy ekspresjonizm4, a zarazem rezonuje z doświadczeniem „ciemnej nocy duszy” – wewnętrznego zstąpienia w otchłań. W zestawieniu z płótnami – od rytmicznych kręgów Medytacji, przez przerwany kadr Cienia mistrza, po barwną eskalację Sekundy przed i po – rysunki cyfrowe są intymnym kluczem całej ekspozycji. Przypominają, że za każdą formą i płaszczyzną koloru stoi proces, walka i poszukiwanie. Artysta poprzez swoje prace nie tylko dzieli się osobistym doświadczeniem, ale także otwiera przestrzeń do wspólnego przeżywania.
Anna Pacyniak
Historyczka Sztuki i kuratorka, absolwentka UŁ, podyplomowego Malarstwa i Rysunku na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, od 2024 roku asystentka w Dziale Zbiorów Sztuki Nowoczesnej Muzeum Sztuki w Łodzi. Współkuratorka jednej z wystaw muzealnych, autorka artykułu: Fotomontaże. Rozmowa z Piotrem Tomczykiem w 70. Rocznicę założenia Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego. Interesuje się sztuką XX i XXI wieku.
Przypisy:
1 Władysław Strzemiński, Teoria widzenia, Muzeum Sztuki w Łodzi, 2016, s. 44-46.
2 Zbigniew Taranienko, Alchemia obrazu. Rozmowy ze Stanisławem Fiałkowskim, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2012.
3 Wojciech Zmorzyński, Fangor. Poza obraz, kat. wyst., Muzeum Narodowe w Gdańsku, Gdańsk 2022, s. 81-82.
4 Bożena Kowalska, Od impresjonizmu do konceptualizmu. Odkrycia sztuki, Arkady, 1989, s. 80-82.